poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zagubiona cz.4

Energicznie otworzyłam po czym przede mną wskoczyli hobbici. Mieli w rękach dziwne rzeczy. Pewnie brali co było pod ręką aby tylko nie zostać bez broni.
-Zostaw go w spokoju!-krzyknął Sam. Spojrzałam do zaciemnionego pokoju z kominkiem. Oprócz nas stał w nim Frodo, a naprzeciw niego mężczyzna, który go pojmał. Teraz stał bez kaptura i można było dojrzeć jego twarzy. Miał on brązowe włosy do ramion i delikatny zarost. Był wyższy ode mnie. Jego kość policzkowe i koścista szczęka nadawały mu królewskiego wyglądu. Spojrzał się na hobbitów z rozbawieniem, a potem spojrzał na mnie.
-Widzę, że masz dzielnych towarzyszy. Jak się zwą?
-Zostaw go...!-powtórzył sam. Frodo spojrzał się na niego.
-Sam daj już spokój!-westchnął.- To jest Samwaise, to Pipin, Marry i Julia.-powiedział Frodo i opadł na fotel. Cofnęłam rękę od miecza. Skoro niziołek nie uznał go za wroga to czemu ja miała? Lecz pozostałam czujna. Minęłam niziołków i stanęłam obok mężczyzny.
-Wszystko w porządku?-spytałam Bagginsa.
-Tak, to tylko zmęczenie.-powiedział cicho.
-A ty jak się zwiesz?-odwróciłam głowę w stronę mężczyzny, który stał dwa kroki ode mnie. Stałam do niego bokiem.
-Aragorn, pani.-starałam się grać, że jestem nieustraszona tylko nie wiem czy mi to wyszło.-Siądźcie, rozgośćcie się.-powiedział. Hobbici niepewnie usiedli na łóżku, lecz ja cięgle stałam. Stanęłam koło kominka.-Więc szukacie Gandalfa?
-Tak. Wiesz gdzie on jest?-spytał energicznie Frodo. Aragorn pokiwał głową.
-Mówił, że was spotkam, ale nie wspominał, że tak licznie. Dość nie rozważnie obchodzisz się z pierścieniem. Ktoś mógłby go zauważyć, a wtedy było by źle.
 Aragorn wyjaśnił, że jest dobrym druhem Gandalfa Szarego, i że jest tu z jego prośby i nie tylko. Wie strasznej mocy pierścienia i  chce nam pomóc. Na początku zarzekł się, że doprowadzi nas do czarodzieja. Potem powiedział abyśmy tu spali nie szli nigdzie indziej ponieważ czarni jeźdźcy są niedaleko i jadą za nami. Pipin, Merry i Sam szybko zasnęli. Prawie, że od razu jak się położyli. Za to Frodo leżał lecz nie spał. Wpatrywał się w smugi deszczu, które obmywały okno. Aragorn usiadł na jednym fotelu, a ja na drugim. Nawet nie chciałam zasypiać. Po krótkim siedzeniu w milczeniu spytał:
-Co ci się stało?-szepnął wskazując na moje ramie obwiązane zakrwawioną szmatką.
-To nic. Mała potyczka.- z przerażającym stworem dodałam w myśli.- Gdzie teraz ruszymy?-spytałam równie cicho.
-Do krainy elfów. Tam czeka Gandalf. Nie mógł się tu zjawić więc przysłał mnie. To dziwne.-spojrzałam się na niego pytająco.-Mówił o hobbitach, ale nie wspominał ani słowem o dziewczynie.
-Tak, on nie wie, że także do niego zmierzam.
-A po co z nimi wędrujesz?-zabrzmiało to jak zarzut.
-Myślisz, że mogłabym im coś zrobić?
-Ależ skąd!-chyba źle oceniłam jego wypowiedź.-Po prostu tak się spytałem.-postanowiłam mu powiedzieć czemu z nimi wędruje.
-Mój brat... mój brat kazał mi odszukać czarodzieja. Nakazał mi to zanim orkowie go zabili. Nie wiem o co mu dokładnie chodziło, ale powiedział, żebym nie dała się pojmać bo dużo ode mnie zależy. Może ty to rozumiesz?-spojrzałam na niego. Siedział w zadumie.
-Tak, rozumiem.-napełniłam się nadzieją.- Jeśli dobrze to interpretuje to jesteś dziewczyną związaną z pierścieniem. Jesteś z nim połączona. Twój pradziad rzucił klątwę na pierwszą jego potomkinię ściągając z siebie tym samym przymus przelania krwi za dobro kraju. Niestety zrobił to nieumiejętnie...-jego wypowiedź przewał huk na dworze. Frodo poderwał się z łóżka i wlepił wzrok w szybę tak jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz