piątek, 18 października 2013

O mnie. rozdział 5

John zabrał mnie do swojego pokoju. Wiedział, że coś nie tak i chciał mnie wypytać. Ściany pokoju były w kolorze pastelowego błękitu, a meble oraz panele w kolorze piaskowym. Sufit był biały i pochyły. Na lewej ścianie wisiały plakaty kilku rockowych kapel. Pod plakatami stało duże łóżko z błękitną pościelą. Pod równoległą ścianą stało biurko, a obok dwa regały z książkami. Zaraz po mojej prawej stronie od drzwi stałą szafa i komoda. Przystanęłam na progu by się temu wszystkiemu przyjrzeć. Prawie wszystko był w prawie takim samym kolorze, aż oczy zaczynały boleć. Wciągnęłam głęboko powietrze i poczułam zapach lasu iglastego.
-Siadaj.- powiedział John i wskazał brzeg łóżka. Zrobiłam jak powiedział i usiadłam na miękkim materacu. W tym momencie przypomniało mi się że nie przespałam nocy i chciałam to teraz nadrobić. On przeciągnął sobie obrotowe krzesło.- Co się stało? Wyglądałaś na co najmniej wystraszoną.-Już miałam mu odpowiedzieć gdy do pokoju weszła kobieta mająca ponad 30 lat. Miała blond włosy i śniadą karnację. Ubrana była w niebieski podkoszulek i szare dresy. Była to mama Johna.
-A ty nie idziesz do ... O! Wybaczcie- powiedziała przepraszającym tonem, ale p chwili dodała.- I dzień dobry.- to powiedziała już trochę z przy gryzem.-Czemu nie powiedziałeś, że masz gościa?- spytała syna splatający przy tym ręce na klatce piersiowej.
-Mamo, nie teraz!
-Nie idziecie do szkoły?!-dodała gniewnie.
-Mamo!- kobieta wyszła zła, a John spojrzał na mnie przepraszająco. Wzięłam głębszy wdech by powiedzieć mu o mężczyźnie, który prześladuje mnie od kilku dni gdy jak na złość zadzwonił mój telefon. Odebrałam szybko.
-Gdzie ty jesteś?! Już miałem dzwonić na policję!- krzyczał na mnie Antoni. Myślę, że mówił tak głośno, że aż John go słyszał.- Gdzie ty się podziewałaś?!-próbowałam przyciszyć głos w telefonie, ale to nic nie pomogło.
-Uspokój się! Byłam przecież w pracy.
-Nie! W pracy na noc to ty byłaś wczoraj! A potem do domu ci się wrócić nie chciało?! Do szkoły nie iść?! Całe dwa dni nie dawałaś znaku życia!- krzyczał na mnie. John przysłuchał się temu, a mnie zamurowało.- Dzwoniłem i dzwoniłem, a ty nic!- jak to dwa dni?! Znowu zginęły mi całe godziny z życia. Najgorsze, że ja nic nie pamiętam co wtedy robiłam, gdzie byłam i z kim. Po policzku mimowolnie spłynęły mi łzy.
-Sam wszystko w porządku?-spytał John. Chciałam mu odkrzyknąć, że nic nie jest w porządku!- Sam?!- opuściłam komórkę na dół z ciągle krzyczącym bratem.
-To nie możliwe! Jakie dwa dni?! Przecież dopiero co wyszłam z pracy!- powiedziałam mu ze łzami. Spojrzałam na mojego towarzysza, a on spoglądał na mnie z lekkim niedowierzaniem. Chyba wziął mnie za wariatkę, ale trudno musiałam komuś powiedzieć. Rozłączyła się. Cały czas próbowałam zrozumieć co się dzieje. Jak to możliwe?! Może ktoś w pracy dorzucił mi jakieś tabletki do kawy?! Ale to nie tłumaczy innych przypadków zaniku pamięci. Wstałam z łóżka i szybkim krokiem skierowałam się do drzwi wyjściowych. John poszedł za mną. Wyszłam z jego domu i skierowałam się do centrum miasta. Wiedziałam gdzie idę dzięki wielkiej wieży katedralnej górującej na północą częścią miasta. John nie wiedzieć czemu ciągle szedł za mną. Ale nawet już nie chciałam go pytać czemu to robi. Najpierw musiałam się ogarną. Łzy napłynęły mi do oczu, a dolna warga zaczęła drżeć. Nagle się zatrzymałam i usiadłam na krawężniku. John usiadł koło mnie. Po krótkiej chwili milczenia spojrzałam na niego.
-Jak mogę ci pomóc?-spytał po prostu. Nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam, że nie wstrzymam łez gdy obraz mojej mamy stanął mi przed oczyma. Wtedy wybuchnęłam płaczem, a głowę oparłam o ciemno zieloną kurtkę mojego kompana. Płakałam w jego ramię dłuższą chwilę, a on mówił do mnie ciągle pocieszając mnie.
Czułam na skórze jak ciepłe promienie słońca oświetlają to coraz większą część mnie. Dzień nastał na dobre. A wizja mojej matki utkwiła mi w głowie. Rozważałam czy powiedzieć o wszystkim chłopakowi. Miało by to swoje dobre i złe strony...
Jakieś kilkanaście metrów w bok od nas usłyszałam kroki. Normalnie bym je zignorowała, bo w końcu co chwile ktoś przechodził koło nas, ale nie tym razem. Moja cholerna intuicja znowu do mnie krzyczała, a tym razem nie miałam ochoty jej ignorować. Podniosłam głowę i ujrzałam GO...

PS: Przepraszam, że nie publikowałam postów. Od teraz co tydzień w piątek będę publikować posty na tym blogu i na moim drugim blogu. ZAPRASZAM!