poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zielona noc...

Jak zwykle nie mogłam spać. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale mam straszne problemy z zasypianiem, a tym bardziej na wyjazdach. Na szczęście tej nocy sen nawet się nie opłacał.
    Siedziałam na swojej karimacie czytając już kolejną piosenkę z 700 stronowego śpiewnika. Metaliczny posmak latarki zaczął mnie już denerwować. Spojrzałam na wejście do sali gimnastycznej, na której to spałam wraz z 100 innych ludzi. Nagle Tosia podniosła się ciągnąć ze sobą śpiwór. Po krótkiej rozmowie przekonałam ją że nie ma sensu już iść spać, więc obie postanowiłyśmy się przejść po szkole w której nocowałyśmy.
   Wróciłyśmy się na sale i wtedy przyjrzałam się wszystkim śpiącym z mojej drużyny. Wszyscy słodko spali: Piotrek, Ola, Zuza, Kasia, chłopak w loczka, Basia... Czekaj wróć! Chłopak w loczkach siedział na mojej karimacie i czegoś najwyraźniej szukał . Podeszłam do niego i usiadłam tuż obok niego.
-Co ty robisz?!-spytałam z irytacją.
-Zielona noc...-powiedział. Na początku w ogóle go nie zrozumiałam.- Jestem Markus.-powiedział jedną ręką poprawiając okulary, a drugą wyciągając w przyjaznym geście ku mnie. Uścisnęłam ją.
-Julia. Jak to zieloną noc?
-Macie tu jakąś miotłę?- spytał wstając i rozglądając się po sali. Pokazałam palcem na kont. (W sumie to był nawet przystojny.) Po chwili podszedł do Piotrka i pogłaskał go czubkiem miotły po twarz. Piotrek coś zamruczał. Markus spojrzał na mnie.
-Jak on ma na imię?
-Piotrek.-ten jeszcze raz pogłaskał go miotłą po twarzy.
-Piotrek, Piotrek!-ten coś zamruczał.- Gdzie masz klucze od czołgu!? No gdzie są klucze?!- ja z Tosią zaśmiałyśmy się. Markus powtórzył pytanie, a Piotr z irytacją usiadł i spojrzał się na niego nieprzytomnie po czym krzyknął:
-Nie wiem!-i poszedł spać. Markus podszedł do kolejnej ofiary. Była nią siostra Tosi. Poszturchał ją drugim końcem od miotły. Ta podobnie jak Piotrek pomruczała coś chwilę i pokręciła się.
-To Kasia-mówi Tosia.
-Kasia, Kasia! Wiosłuj bo toniemy szybciej!- powiedział przekonywająco. KAsia zaczęła jakoś dziwnie machać rękoma, a my ze śmiechu nie mogliśmy wytrzymać. W końcu Markus powiedział jej, że już wszystko w porządku i przestał się pastwić nad moją drużyną. Pożegnał się z nami krótką pogawędką i wyszedł z ciemnej sali.
Mam nadzieję, że tej nocy nie zapomnę dość długo, tak jak wielu innych.
Wybaczcie, naprawdę. Jeśli ktoś czyta lub czytał tego bloga. Postaram się wchodzić częściej i pisać... :)

Tylko chwila.

Jedna osoba. Z pozoru bliska jednak jakoś tak daleka. Mało rozmów, mało tematów, a może to tylko taka wymówka? Chciałabym to zmienić ale chyba nie umiem. Wcześniej mi to nie przeszkadzało. Tyle spędzonych razem dni, wieczorów, tyle miejsc, tyle ludzi i wspomnień, lecz to i tak nic. Jedna chwila, jedna wiadomość zmieniła moje myśli. Już mnie nie denerwuje, nawet nie jestem na niego zła. Nie potrafiłabym być złą w myślą, że zaraz mogłoby go nie być. A ja sobie tego nie wyobrażam, bo on czy bym chciała czy nie jest częścią mojego życia, mojej przygody. To była tylko chwila... a teraz ide przeprosić i przemyśleć wszystko. Tego weekendu będzie inaczej i nie wiem czy to zniosę.


Wybaczcie, ale to z piątku. :)