sobota, 19 stycznia 2013

Zagubiona cz.1

-Marcjanie?!-krzyknęłam wołając brata. Podeszłam do okna i je szeroko otworzyłam.-Marcjanie!!!- znów zawołam. Pogoda tego dnia zapowiadała opady deszczu. W powietrzu czuć było, że zdarzy się coś złego. Nagle zza pagórka ujrzałam pędzącego w moją stronę Marcjana. Jego koszula była rozdarta, a z ramienia spływała krew. Machał w moją stronę energicznie dając znać abym się schowała. Nie zamykając okna pobiegłam do drzwi w których już stał mój brat. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej.  Pchnął mnie szybko do kuchni i wyjął z pod drewnianego blatu plecak zaczął pakować do niego jedzenie, po chwili chwycił torbę i pobiegł do mojego pokoju. Pytałam się go co się stało, ale nie odpowiadał. Do torby wsadził jeszcze parę moich koszul, kamizelek i spodni. Ja w przeciwieństwie do innych panien z Dorthmountain nie lubiłam chodzić w sukniach i nigdy nie chciałam zajmować się domem. Mnie pasjonowały przygody! Uwielbiałam chodzić do lasu i rozmyślać co jest po jego drugiej stronie. W wiosce nazywają mnie ryzykantką, a niekiedy wariatką.
-Chodź! Nie ociągaj się siostrzyczko!- złapał mnie za ramię i zaciągną na tył domu gdzie znajdowała się stolarnia.
-Co ty robisz?!-krzyknęłam. On tylko westchnął.
-Masz załóż to.- powiedział i nałożył mi na plecy łuk i strzały. Założył mi w pas z mieczem naszego ojca. W geście protestu chciałam go zdjąć, ale mi zabronił.- Ten miecz cię obroni. Jest idealny dla ciebie.
-Ale to jest ojca!
-Jego nie ma a to ci się przyda!-zamilkłam. Nie rozumiałam po co on to wszystko robi. Do uda kazał mi przyczepić pas ze sztyletem. Gdy już skończył przełożył przeze mnie torbę i trochę odetchnął. Spojrzał mi się głęboko w oczy.-Słuchaj Julia. Musisz uciekać. Idą tu orkowie i chcą ci zrobić krzywdę.
-Co?-przerwałam kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Cicho. Słuchaj mnie uważnie! W torbie masz prowiant, jak dam ci znać zaczniesz biec w stronę lasu, a stamtąd na zachód. Musisz odnaleźć Gandalfa Szarego- naszego przyjaciela. Będzie z nim szło 2 niziołków. On się tobą później zajmie.-powiedział z nieziemskim spokojem choć w jego brązowych oczach widziałam lęk. Złapał mnie znów za ramie i wyprowadził za róg stolarni po czym wyjrzał przed dom i się czegoś wystraszył.
-A ty? Czemu nie idziesz ze mną?- spytałam przerażona. Serce waliło mi jak młotem. Nagle z miasta zaczęło być słychać krzyki kobiet i dzieci. Przeraźliwy dźwięk przeszył moje ciało.
-Zostaje tu dla twojego dobra. Gdybym pobiegł z tobą gonili by nas oboje.
-Ale dlaczego mieli by nas gonić?! O co tu chodzi? Nic nie rozumiem.-łzy napłynęły mi do oczu.
-Spokojnie.- powiedział i mnie przytulił. To był najcieplejszy uścisk jakiego doświadczyłam. Miał w sobie tyle energii i czuć. To było niezwykłe choć mnie przerażało.- Pamiętaj, odnajdź Gandalfa!- powiedział znów spoglądając na dom. Odwrócił mnie do siebie frontem.- Biegnij ile sił w nogach i się nie zatrzymuj. Nawet nie wiesz ile teraz od ciebie zależy! Walcz dzielnie jak cię uczyłem i nie daj się pojmać bo świat pogrąży się w mroku.-nic nie zrozumiałam. Dlaczego? Co ja mam takiego zrobić? Ni stąd ni z owąd usłyszałam hałas w domu.- Julia! Kocham cię.-powiedział.- Biegnij! Już szybko!- ruszyłam w stronę lasu.- Pozdrowię od ciebie tatę.- powiedział i wszedł do domu z mieczem u boku. Chciałam się cofnąć, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Uciekam. Zostawiam brata. Jego pożegnalne mówiły same za siebie. Lecz nie dopuszczając do siebie tej myśli zapuszczałam się coraz głębiej w las. Biegłam szybko gdy usłyszałam jego krzyk. Z oczu poleciały mi strumienie łez.
 Nie rozumiałam czemu mój brat zginął. Czemu musiałam uciekać, dlaczego akurat do Gandalfa? Ledwo co go pamiętam. Biegłam tak większość dnia. Cały czas odtwarzałam sobie w głowie słowa Marcjana by o niczym nie za pomnieć, ale gdy sobie wszystko przypominałam łzy same mi spływały.
 Gdy zapadł zmierzch nie zatrzymałam się ani na chwilę i choć może nie biegnąc to jak najciszej chciałam się przemieścić przez las. Nad rankiem dotarłam do jakiejś wyludnionej wioski. Ktoś w nocy ją splądrował bo jeszcze dym wydobywał się z pomiędzy szczątek domów. Postanowiłam ominąć wioskę. Chciałam darować sobie przykrych widoków, które nie wątpliwie tam na mnie czekały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz